Tułacze losy - Ryszard Przewłocki
fragmenty wspomnień
| Jan Przewłocki-pierwszy po prawej stronie |
| Ryszard
Przewłocki urodził się 17 kwietnia 1932 roku w Dubnie, małym powiatowym
miasteczku na Wołyniu. Razem z rodzicami i bratem mieszkał przy ulicy
Nadbrzeżnej. Jego ojciec, Jan, urodzony w 1899 roku, był policjantem w
Dubnie. Matka, Maria z domu Drozd, urodzona w roku 1905, prowadziła dom i
opiekowała się dziećmi. Brat Henryk był od niego o rok młodszy –
urodził się w 1933 roku. | Policja w Dubnie |
|
|
| Ojciec Ryszarda został aresztowany razem z innymi policjantami i wywieziony do Ostaszkowa. Przez 60 lat nie było żadnych wiadomości
o jego losie. Dopiero w roku 2000 Ryszard znalazł nazwisko ojca na
liście ofiar katyńskich. Okazało się, że uwięziony był w Ostaszkowie,
rozstrzelany w Twerze i pochowany został w Miednoje. Matka Ryszarda
nigdy nie dowiedziała się, co stało się z jej mężem i ojcem jej dzieci.
Zmarła w 1993 roku i jest pochowana w Perth w Zachodniej Australii. | Jan Przewłocki z synami , Henrykiem i Ryszardem |
| Gdy
wybuchła wojna Ryszard Przewłocki miał prawie 8 lat. Do tego czasu
wiódł spokojne życie dziecka, nie zmącone troską o sprawy doczesne.
Niektóre
daty i wydarzenia pozostają w pamięci na zawsze. Ale datę 13
kwietnia1940 roku Ryszard pamięta do dziś. Tak oto wspomina tamten
dzień: Trzynastego kwietnia 1940 roku około godziny 3.30 rano
usłyszeliśmy głośne stukanie w drzwi kolbami karabinów i rozkaz
„odkrojcie dwiery”. W domu były trzy osoby - jego matka oraz on i brat.
Matka otworzyła drzwi i do środka wtargnęło kilku rosyjskich żołnierzy.
Pytali czy mają broń i zrobili rewizję całego domu. Kazali pakować się
do wyjazdu. Matka znała dobrze język rosyjski, więc zapytała żołnierzy
gdzie jadą i co ma zabrać ze sobą. Żołnierze nie chcieli nic powiedzieć.
Ale potem powiedzieli, że jadą do ojca i żeby dużo nie pakować, bo tam
gdzie jadą niczego im nie będzie potrzeba, „tam wsio budiet”. Ryszard
opowiada:
Mama im wcale nie wierzyła i z ciotką, która mieszkała
obok i usłyszawszy hałasy przyszła, zaczęły pakować wszystko, co było
pod ręką. Przeważnie ciepłe ubrania, bieliznę, koce, jedno futro,
żywność, no i fotografie te które do dzisiaj si ę zachowały.
Załadowali nas na sanie i po krótkim czasie znaleźliśmy się na stacji kolejowej w Dubnie.
Tak
zaczęła się gehenna deportacji poprzez Region archangielski, Ural,
Uzbekistan zakończona ucieczką z ZSRR przez Teheran do Afryki, ale już
bez Henryka, który pozostał na zawsze w syberyjskiej ziemi Gdy
dowiedzieli się, że ogłoszona została amnestia dla Polaków, a generał
Sikorski organizuje wojsko polskie, matka postanowiła jak najszybciej
dostać się do polskiej placówki gdzie było mobilizowane polskie wojsko.
Był marzec 1943 roku, kiedy dotarli do Afryki.
Na
kontynencie afrykańskim mieszkali w obozach dla bezdomnych zesłańców do
1950 roku. Gdy rozpoczęła się likwidacja polskich placówek w Afryce, w
październiku 1949 roku otrzymali dokument, który potwierdzał ich
tożsamość, wskazywał na status zesłańca i umożliwił im wyjazd do
Australii. | Kazik Majewski |
|
| Ojciec Królikowski |
|
| Rysiek Przewłocki |
| Napisałem
swoje wspomnienia z Afryki gdzie mieszkaliśmy przez siedem lat. Zaraz
po amnestii udało się nam dostać do Persji przy wojsku Polskim Generała
Andersa. Następny nasz przystanek to był już w Afryce wschodniej.
Nazywam się Rysiek Przewłocki i teraz mieszkam w Australii od 1950 roku. Teraz
muszę przyznać ze cuda się dzieją. Na tym zdjęciu obok mnie i trzeci z
lewej jest Kazik Majewski. Dzisiaj przeglądałem swój pamiętnik z Afryki i
znalazłem Kazika wpisanie to mego pamiętnika. Kazik należy do
naszej grupy Kresy - Siberia i kiedy ja odpowiedziałem na jego e-mail on
mnie w swojej odpowiedzi wspomniał kilka nazwisk jego nauczycieli które
ja poznałem. Wysłałem mu to zdjęcie i zapytałem czy on na nim jest. Gdy
otrzymałem twierdzącą odpowiedź byłem przeszczęśliwy, że po przeszło 60
latach możemy się spotkać. Przeszukałem swoje wspomnienia i w moim
pamiętniku odnalazłem ręcznie pisana stronę zapisaną przez Kazika.
Pamiętam, że w klasie każdy uczeń miał pamiętnik bo chyba każdy z nas
wiedział, że ten obóz to tylko chwilowy przystanek w naszym życiu. W
dzisiejszych czasach Kazik Majewski prowadzi polski program radiowy z
USA w każda niedziele o 9 rano (US czas) jego strona komputerowa jest
taka: http://www.wnhu.net/ . Musze
z góry zaznaczyć, że nasza młodzież afrykańska była bardzo towarzyska i
współpracowała z nauczycielami i jeden z drugim. Nie było bitw nawet
poza godzinami szkolnymi. Urządzaliśmy ogniska harcerskie,
przedstawienia, wycieczki w buszu, piłka nożna, siatkówka, zadania
domowe i na głupoty jużnie było czasu. Początki w Afryce były bardzo
trudne. Ja mieszkałem z mama w jednym z tych glinianych domach gdzie
nie było okien tylko siatka od moskitów. Nad każdym łóżkiem była siatka i
wszyscy musieli spać pod siatka bo komary by zagryzły nas na śmierć.
Gdy przyjechaliśmy do osiedla Bwana M'kubwa (Wielki Pan) ja miałem tylko
jedna parę spodni i gdy mam je prała to siedziałem w łóżku i czekałem
aż one wyschną. Szkołę powszechna skończyłem w tym obozie ale
gimnazjum to było już 300 km na południe w innym osiedlu kolo Lusaki.
Tez były smutne czasy bo żyłem bez mamy ale było dużo kolegów i często,
może nawet raz w miesiącu otrzymywałem paczki od mamy w których były
ciastka i inne smakołyki. Dwa razy w roku odwiedzałem mamę. U nas w
szkole każdy uczeń miał pamiętnik I ja tez miałem gdzie miedzy innymi
wpisał się do mnie Kazik Majewski.Na tym zdjęciu ja jestem w pierwszym
rzędzie drugi od lewej a Kazik jest obok mnie trochę podwyższony na
kolanach.
Tekst przesłany przez Ryszarda Przewłockiego z Australii
|
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz